Zabiorę was dzisiaj nad moja ulubiona wodę PZW i opiszę jedna z najowocniejszych zasiadek które tam odbyłem. Woda znajduję się w miejscowości Werynia i jest to największy staw z wszystkich 6 tam bo liczy sobie około 4ha. Warto dodać ze jest to zbiornik no kill dzięki czemu takie ryby jakie połowiam tam regularnie mogą się uchować. Ale przejdę juz do opisu samego wyjazdu, jako ze jest tam zakaz połowu nocnego wybraliśmy się z kolegami z samego rana aby mieć do dyspozycji cała wodę i rozłożyć się tam gdzie będą pojawiały się ryby. Po przyjeździe na miejsce wychodzimy z auta sprzęt zostawiamy a sami idziemy obserwować co dzieje się na powierzchni aby to ryby pokazały nam gdzie łowić. Najwięcej spławow było na 60/70 m i na stanowisku pod charakterystyczną wierzba a więc wracamy po sprzęt i rozkładany się w 20m odległościach od siebie aby podczas holu nie zwijać sobie zestawów. Na kijkach odmierzyłem 60m zaznaczyłem klipsy na obydwu wędkach oraz spodzie i zestawy poleciały do wody a za nimi około 15 średnich rakiet. Na kijach miałem zestawy helikopterowe z przyponami typu ronnie rig oraz german rig sa to moi faworyci wśród przyponów. Gdy skończyłem spombowac zauważyłem przy brzegu w rogu łowiska w odległości dosłownie 1 metra bardzo duże bablowanie czyli oznakę zerowania ryby. Sezon wcześniej spod brzegu wyciągnąłem wiele pięknych ryb powyżej 10kg ale w tym roku bliskie odległości nie dawały fajnych ryb i nie byłem przekonanych do zwinięcia jednego z zestawów dosłownie spod nosa karpi i położenia go w miejscu w którym równie dobrze może zerować lin ale ostatecznie zrobiłem to i okazało się to strzałem w dziesiątkę. Około godziny 5 zaliczyłem pierwszy strzał na wędce z 60m ale niestety był to mały karp koło 7 kg bez sesji zdjęciowej wrócił do wody. I u mnie nastała cisza koledzy łowili ryby w zasadzie jedna za drugą do godziny 10 ale też nie były to jakieś mega sztuki i żadna z nich nie dostała sesji. Od godziny 10 nastała cisza która przerwał mój sygnalizator z leciutka rola na zestawie spod brzegu. Myślałem ze uwiesil mi się lin albo karaś ale byłem w lekkim błędzie ponieważ na zestawie i kulce o smaku morwy zameldował się azjata o wadze około 7/8 kg cieszyłem się z niego chociaż miałem większą ochotę na karpia dużego karpia i moja chęć została tego dnia zaspokojona. Po krótkiej sesji amur w dobrej kondycji wrócił do wody podobnie jak mój zestaw wrócił pod brzeg z ta sama kulka ponieważ nie było sensu zmieniać odlezanej kulki która już jest lekko miększa i karpie chętniej mogą ja zasysać. Praktycznie po równych dwóch godzinach od amura znowu zagrał mój sygnałek na wędce spod brzegu była to rola ale bardzo spokojna i jednostajna widziałem wtedy ze to nie mały karp. Po podniesieniu kija poczułem ogromny opór a karp nie miał w planach się zatrzymać mogłem jedynie mu pozwolić płynąć. Przeciąłem zestawy moich kolegów oraz jakiegoś gościa co siedział obok ale cóż nie moja wina rybie umyslala się ucieczka w prawo to uciekał w prawo i nie mogłem mu tegoż zabronić hol trwał prawie 25 min i po tym czasie ujrzałem przy brzegu pięknego lustrzenia i wiedziałem ze jest to moja największa ryba w tym sezonie tylko zastanawielm się jego wagi. Kołyska była wypełniona jego cielskiem od brzegu do brzegu po zasunieciu worka i z ważeniu go waga pokazała…… no właśnie ile pokazała? Powiem tak jest to karp 15+ ale jego dokładną wagę zachowam dla siebie dlaczego? Po prostu nie łowię dla wagi i polecam każdemu cieszyć się z każdej ryby a nie tylko z gigantów i doceniać piękno każdego złowionego karpia. Ten karp dostał sesje w wodzie bo zasłużył i zaraz po sesji majestatycznie odpłynął ochlapujac mnie ogonem. Możecie zadac mi pytanie i to tyle? Nie tego dnia pojawił się jeszcze jeden przyzwoity karp u mnie nq macie z tego samego miejsca na ta sama taktykę z german rigiem i na ta sama kulkę na którą zlowilem Azjatę. Dlatego warto czasem pokombinować i zamiast lokować zestawy jak najdalej warto poszukać ryb pod nogami.